niedziela, 26 października 2014

Chapter 7


Weszła do szkoły, dziękując w duchu Bogu, że tym razem jest na czas. W tłumu uczniów próbowała spostrzec dobrze znaną jej twarz. Od wczoraj nie widziała swojej najdroższej przyjaciółki i w dalszym ciągu nie wiedziała, co się z nią stało. Nie odbierała od niej telefonów, nie odpowiadała na SMSy. Była nawet przy drzwiach jej mieszkania, ale nikt ich szatynce nie otworzył. Zaniepokojona, nie poprzestała jej szukać.
- Cześć... Violetta, prawda? - odezwał się ktoś, wyrywając ją z jej myśli. 
- Cześć, Fede. Tak, to ja. - zdobyła się na najbardziej delikatny i nieszczery uśmiech, jaki gościł na jej ustach. - Widziałeś może Ludmilę? - zapytała, nie zdając sobie sprawy, co zadziało się organizmie, jak i w głowie Włocha, kiedy wspomniała o uroczej blondynce. Starał się zachować zimną krew tak, żeby dziewczyna nic nie zauważyła i nie zaczęła wzbudzać jakichkolwiek podejrzeń.
- Nie, nie widziałem jej dzisiaj. A ty nie widziałaś Leona? - zapytał, próbując zostać obojętnym.
- Nie, nie spotkałam go jeszcze. - oznajmiła, dalej rozglądając się po korytarzu. - Martwię się, bo nie widziałam jej od wczoraj. Nie odbiera moich telefonów i nie odpowiada na wiadomości. Byłam wczoraj pod jej domem i nikt mi nie otworzył. Boję się, że mogło się jej coś stać. - powiedziała i mimowolnie poczuła, jak łzy zbierają się w jej oczach. Chłopak zaniepokoił się. Przez niego Ferro zaginęła. A co jeśli ją skrzywdził? Co jeśli już nigdy więcej jej nie zobaczy? Przez niego może się jej coś stać! Nigdy by sobie tego nie wybaczył.
- Mo... Może nie było jej wczoraj w domu i zapomniała wziąć komórkę? - zapytał, jednak wiedział, że to było głupie pytanie. Chciał jednak za wszelką cenę uspokoić nerwy i choć trochę przytłumić wyrzuty sumienia. 
- Nie, na pewno nie. Powiedziałaby mi. - oznajmiła Castillo, po czym spojrzała na Federico. - Jeśli ją zobaczysz, powiedz, że chcę się z nią widzieć. Natychmiastowo. - powiedziała.
- Oczywiście. Możesz na mnie liczyć. - szepnął, przez co został obdarowany pięknym uśmiechem Violetty. Teraz przynajmniej wiedział, dlaczego tak bardzo spodobała się Leonowi.

~;~

Wyjęła z szafki książki od fizyki, jej następna lekcja. Westchnęła i przelotnie przejrzała się w lusterku, po czym zamknęła drzwiczki. Za nich wyłoniła się dziewczyna.
- Ludmi? Boże, jak się o ciebie martwiłam! - krzyknęła z Castillo i objęła ciasno ramionami blondynkę. - Dzwoniłam, pisałam, byłam u ciebie, a ty nie dawałaś żadnego znaku życia. Co się stało? - zapytała przejęta i spojrzała z powagą na przyjaciółkę.
- Nic, nic się nie stało. - zbyła ją szybką odpowiedzią. Jednak dziewczyny znają się nie od dziś i wiedzą o sobie wszystko.
- Kłamiesz. - oznajmiła Castillo. - Mów, co się dzieje.
- Bo... Ja... Federico...
- Czekaj, a co ma do tego Federico? - zapytała i uniosła jedną brew. 
- Nieważne. - powiedziała. - Wiesz z kim chcesz iść na bal? - bąknęła blondynka, mając cichą nadzieję, że ten temat choć na parę chwil odwróci uwagę przyjaciółki.
- Bal? Jaki bal? - zdziwiła się Violetta.
- To ty nic nie wiesz? - spytała z niedowierzaniem. - Przecież jest bal walentynkowy! przychodzi się w parach, bo - jak sama nazwa wskazuje - WALENTYNKI. 
- Naprawdę? Nic nie wiedziałam. 
- Jak mogłaś nie wiedzieć. Co sto metrów jest plakat. - oznajmiła Ferro i pokazała gestem dłoni na różową kartkę A3, wiszącą na ścianie za szatynką. Dziewczyna obróciła się i spojrzała w tamtym kierunku. Faktycznie. Na plakacie reklamującym ową dyskotekę wypisane były same superlatywy przyjścia, ale był jeden warunek: trzeba mieć osobę towarzyszącą.
- O matko... Pewnie nikt mnie nie zaprosi. - powiedziała smutno i zwróciła się do przyjaciółki. - Nie przyjdę. Nie mam z kim iść.
- Skoro ty nie idziesz, to ja też nie idę. - oznajmiła Ludmila i uśmiechnęła się do Castillo. - Spędzimy wieczór walentynkowy u mnie w domu, pooglądamy głupie romansidła i będziemy objadać się Nutellą. Co ty na to? - zapytała podekscytowana, nie martwiąc się, że teraz nie będzie samą dziewczyną, która nie przyjdzie. Nie chciałaby spotkać Włocha.
- Brzmi zachęcająco. - odparła szatynka, przez co obie się zaśmiały. Objęła przyjaciółkę za szyję i podążyły wesołym marszem do sali od fizyki.

~;~

Usiadła na pobliskiej ławce. Musiała to sobie wszystko przemyśleć. Posłuchać serca, rozumu i stwierdzić za którym głosem ma iść. Ulec emocjom i zostać zranioną, czy może nigdy nie zaznać pięknego uczucia i oszukiwać siebie i wszystkich dookoła? Tak, propozycje były bardzo interesujące.
Idealne dźwięki muzyki dobiegały do jej uszu i przyjemnie je pieściły. Najpiękniejsza melodia jaką kiedykolwiek słyszała. Ktoś właśnie w przepiękny sposób grał na gitarze jej ulubioną piosenkę. Wstała i szła za głosem delikatnych dźwięków. Zmrużyła oczy, żeby polepszyć sobie ostrość obrazu i dostrzegła. Jego.
Mimo wszystko uśmiechnęła się słabo i choć rozum wyraźnie krzyczał "nie", to nogi brały stronę serca i same zaprowadziły ją w tym kierunku. Nie wiedziała co się z nią dzieje, ale stanowczo... Nie chciała przestać.
Uchyliła wymalowane różową szminką usta i zaczęła śpiewać. Razem z nim. Ich głosy wzajemnie pięknie się dopełniały, jakby były dla siebie stworzone. Wszystko inne przestało się liczyć, a oni mieli tylko teraźniejszość.
Dopiero po chwili zrozumiał co się dzieje. Dotarł do niego jej anielski głos i uniósł oczy. Ujrzał ją. Piękniejszą niż zwykle. Rozpromieniona, uśmiechała się do niego przyjaźnie i razem z nim delektowała się płynącą z ich ust piękną melodią.
- Pięknie śpiewasz. - szepnął, kiedy piosenka się skończyła. - Może w przyszłości nagramy jakiś kawałek?
- Z przyjemnością. - odwzajemniła jego uśmiech, starając się ukryć lekko zaróżowione policzki za kosmykami włosów. - Federico cię szukał. - powiedziała, próbując wyglądać na opanowaną i niewzruszoną zaistniałą sytuacją.
- To się mnie jeszcze naszuka. - oznajmił i nachylił się w stronę Castillo. Dziewczyna nie mogąc znieść jego intensywnego spojrzenia spuściła spojrzenie na swoje dłonie. Wyciągnął ku niej dłoń i podtrzymał jej podbródek, zmuszając ją tym samym by na niego spojrzała.
- Vilu, zechciałabyś towarzyszyć mi na balu? - zapytał z nadzieją. - Będzie to dla mnie wielki zaszczyt. - powiedział, próbując wyczytać odpowiedź z jej oczu, ponieważ długo nie odzywała się ani słowem. 
- Ja... Ja...



______________
Cześć, słoneczka <3 !!
Ten rozdział dodałyśmy o wiele wcześniej. Choć tyle dobrego :)
Tak, jak widzicie zorganizujemy bal :D 
Pytanie teraz tylko, czy Vilu przyjmie zaproszenie Leona :3
Czekamy z niecierpliwością na komentarze ;)
Ściskamy i do następnego :*

~Nina & Patrycja~

niedziela, 5 października 2014

Chapter 6


Z westchnieniem ulgi, opuściła budynek szkoły. Brak konfrontacji z nim, przynosiła wewnętrzny spokój.
- Cześć, Violetta. - odezwał się ktoś nagle, czym zwrócił uwagę szatynki. Podniosła głowę i zauważyła uśmiechniętego od ucha do ucha chłopaka, najprawdopodobniej z 3b. Do tej pory znała go tylko z widzenia i ani razu nie zamieniła z nim słowa.
- Hej. - przywitała się i odwzajemniła jego miły gest.
- Może cię gdzieś podwieźć? - zapytał i wskazał na swój samochód. Dziewczyna poszła w jego ślady i również mierzyła go wzrokiem. Marki samochodowe to nie była jej najlepsza strona, ale po znaczku rozpoznała eleganckiego mercedesa, który robił wrażenie. Cóż... Niektórym bardziej się w życiu poszczęściło.
- Nie, dzięki. Przejdę się. Może innym razem. - uśmiechnęła się promiennie i rzuciła coś na pożegnanie.
Wolała wszystko sobie na spokojnie przemyśleć. Wiedziała, że to co dzieje się pomiędzy nią, a przystojnym szatynem nie jest normalne. Uśmieszki, niepotrzebne aluzje, komplementy, szukanie siebie po korytarzach. Verdasowi ona też nie była obojętna, domyśliła się, bo można było to dostrzec gołym okiem, jednak nie znaczy dla niego tyle, ile on dla niej. Dla niego liczy się tylko jedna noc i nic poza tym. Oczywiście, że ona pewnie nie był wyjątkiem. Nie chciałaby być z kimś, kto każdą dziewczynę traktuje, jak nowe wyzwanie. Spodobała mu się dopiero wtedy, kiedy zmieniła swój wygląd, a powinna przecież zawsze pozostawać sobą. To tylko utwierdziło ją w przekonaniu, że Leon jest płytki.
Z rozmyśleń wyrwała ją wibrująca w skórzanej torbie komórka. Otworzyła ją i zaczęła poszukiwania, na skutek których urządzenie zamilkło. Znalazła ją w jednej z przegródek i natychmiastowo odblokowała. Sprawdziła ostatnie nieodebrane połączenie.
Ludmi ♥
Uśmiechnęła się do imienia widniejącego na ekranie, po czym nacisnęła zieloną słuchawkę.
Pierwszy sygnał...
Drugi...
Trzeci...
Czwarty...
Piąty...
Nie odbierała. Jej ukochana przyjaciółka nie odbierała. To nie było do niej podobne. Zawsze miała telefon przy sobie, a kiedy dzwoniła Violetta, nie kazała jej dłużej czekać niż pierwsze dwa sygnały. Zaniepokojona Castillo wznowiła połączenie. Jednak bez skutku. Zmartwiona, zaczęła szybkim tempem iść w stronę swojego domu.

~;~

- Siema, stary! - przywitał się z wielkim uśmiechem i usiadł obok bruneta na parkowej ławeczce. Ze strony Włocha jednak nie otrzymał tego entuzjazmu. - Wiesz, nie wiedziałem, że cię tu znajdę. Ostatni raz miałeś taką minę i siedziałaś na ławce w parku po śmierci twojej mamy. Stało się coś?
- Nie, nic. - odparł szybko Pasquarelli. Przełknął ślinę i wbił swój wzrok w ziemię.
- Mnie nie oszukasz. - powiedział. - Znam cię lepiej, niż ktokolwiek inny. - oznajmił i wbił jeszcze bardziej wzrok w Federico. - O co chodzi? - zapytał i założył ręce za oparcie. Brunet wiedział, że ze swoim najlepszym przyjacielem nie wygra i prędzej, czy później i tak się dowie. Przecież Violetta może mu wszystko powiedzieć, a wolałby, żeby to on mu o tym powiedział. Westchnął ciężko i spojrzał na Verdasa.
- Znasz Ludmilę? - zapytał, niby beznamiętnie, ale na sam dźwięk tego pięknego imienia, stado motyli zaczęło tańczyć w jego brzuchu.
- Kojarzę. Blondynka, przyjaciółka Vilu? Jak jej tam... Ferro?
- Tak, Ferro. Ludmila Ferro. - potwierdził z delikatnym uśmiechem i posłał mu znaczące spojrzenie. Leon otworzył szerzej oczy i rozchylił ze zdziwienia usta.
- Ty chyba nie...
- No chyba właśnie tak. - westchnął i spuścił wzrok na swoje adidasy.
Szatyn nie wierzył w to, co usłyszał.



______________
Heii, aniołeczki <3 !!
Na samym początku chciałabym Was serdecznie przeprosić, że znów dodajemy rozdział z tak wielkim opóźnieniem. Naprawdę, bardzo żałujemy z Niną, że nie możemy robić tego częściej, ale szkoła już od pierwszego miesiąca daje się nam we znaki. Do tego dochodzą jeszcze inne blogi, nasze rodziny, przyjaciele... Przepraszam również za długość chapteru. Jednak myślę, że wynagrodzimy Wam to następnym, bo mam nieziemski pomysł, który wcielę w życie :D Także szykować się ^^
Czekamy na komentarze, bo one motywują najbardziej <3 !!
Buziaczki i do następnego :*

~Nina & Patrycja~

Archiwum